"I wiedział, że musi zakończyć coś,
co tak naprawdę nigdy się nie zaczęło."
Życie jest jak ten kubek kawy. Uświadomił sobie, trzymając go między dłońmi i wpatrując się w ciemny, parujący napój.
Dopóki wszystko masz pod kontrolą i panujesz nad sytuacją kawa zostaje w nienaruszonym stanie, ale gdy tylko wykonasz chociaż najmniejszy, niepożądany ruch wiele może się wydarzyć. Odrobinę cieszy może się wylać, plamiąc Twoje życie tylko na moment, innym razem cały kubek może się przewrócić wylewając problemy pod Twoje nogi niczym lawina śnieg. Jeszcze innym razem naczynie może spaść, nie tylko plamiąc wszystko, ale także krusząc się na drobne kawałki, tak jak ludzkie serce w niektórych sytuacjach.
Wpatrując się beznamiętnie w białe naczynie z napisem "miłego dnia" miał wrażenie, jakby miało ono zaraz wyślizgnąć się z jego dłoni i rozbić o podłogę w drobny mak, niszcząc cały spokój w jego życiu.
Na samą myśl o tym co miał zaraz powiedzieć pękało mu serce.
Uświadomił sobie, że to będzie ich koniec.
KONIEC.
K jak kocham, którego nigdy jej nie powiedział.
O jak oczy, w które łgał bezlitośnie.
N jak niewierność, która była matką zdrady.
I jak iluzja ich związku.
E jak egoizm, który przez niego przemawiał.
C jak Chester; osoba warta tego wszystkiego.
To był definitywny koniec.
Koniec.
Złośliwy głos, przypominający chichot wiedźmy z bajek dla dzieci rozbrzmiewał w jego głowie powtarzając to słowo jak mantrę; wyśpiewując ją i drażniące jego zmysły.
- To koniec.
Wstrzymał oddech, gdy zorientował się, że te słowa należały do niego. Wystarczyło jedno zerknięcie na bladą twarz i oczy wypełnione niedowierzaniem i szokiem po same kąciki. Zrobił to. Wydusił te dwa słowa z siebie i zakończył kolejny rozdział w swoim życiu.
Czuł się dziwnie. Bardzo dziwnie. Zupełnie jakby był... Pusty.
Bennington nadal był na niego wściekły, a w barze nie chciał go słuchać. Ba, nie chciał mieć z nim nic do czynienia! Po imprezie, którą urządzili sobie, by uczcić ich udany koncert zniknął z chłopakami bez śladu. Na noc nie wrócił do domu, a na kolejną... Też nie. Czy to dlatego czuł się jakby ktoś wyrywał mu serce i zostawił tylko krwawiącą otchłań?
Mike oderwał wzrok od nudnego sufitu i podniósł się powoli z łóżka. Odetchnął głęboko, czując jak buzuje mu w głowie. Zbyt wiele wrażeń jak na jedynie dwie doby. Koncert, kłótnie, zniknięcie Chazz'a, następnego dnia Anna, potem zaś samotna noc pełna wyrzutów sumienia i zmartwień.
ANNA.
Właśnie, Anna.
Niewiele pamiętał z tego dnia, jeśli miałby być szczery. Od tych dwóch słów, które wyślizgnęły się z jego ust niepożądane reszta była tylko jedną, wielką czarną dziurą. Wiedział, że coś krzyczała, ale nie wiedział co dokładnie. Widział jak płakała, ale nie widział jak jej serce zostaje rozerwane na kawałeczki. Był świadomy tego, że wpadła w histerię, ale nie był świadom konsekwencji.
Resztki szkła i porcelany na podłodze mówiły same za siebie. Mógł się domyślać, że rzucała wszystkim co popadnie. Z resztą rana na jego ramieniu także; zapewne jeden z odłamków go trafił.
Pozostają tylko pytania kiedy i jak? Na które w dalszym ciągu nie dostał odpowiedzi. Nawet nie miał pojęcia czy coś jej powiedział. Może całkiem nieświadomie wydał siebie i Chester'a? Może dlatego wpadła w taki szał?
Dźwignął się do pozycji stojącej. Czuł się jak jakieś cholerne zombie, z którego zostało wyssane całe życie. Mozolnym krokiem wyszedł z sypialni, skierował się schodami w dół i ruszył do kuchni. Obrzucił resztki pamiątek po minionym dniu i piekle, które tu miał obojętnym wzrokiem i postanowił zaparzyć sobie mocną kawę. Pewnie czekał go kolejny ciężki dzień. Ale w końcu...
- Zasłużyłem sobie.
Wymamrotał wyciągając z szafki ulubiony kubek Chester'a. Póki co, musiał zadowolić się zwykłym naczyniem należącym do niego.
Nienawidził tego stanu. Nienawidził go tak bardzo, że aż czasem nienawidził samego siebie, za to, że dawał się omotać tym szaleńczym odczuciom, że z taką łatwością popadał w skrajności. W jeden chwili miał ochotę go uderzyć, a już w drugiej trzymać w ramionach i nigdy nie puszczać. Chciał płakać i wyć z tego, jak wielką krzywdę mu sprawiał swoim zachowaniem, po to by za moment wykrzyczeć całemu światu z uśmiechem na ustach jak wiele dla niego znaczy ten z pozoru zwykły pół-Japończyk. Tak cholernie mocno nienawidził siebie za to.
Krążył po okolicy już od jakichś... Od dłuższego czasu. Zastanawiał się, rozmyślał, układał sobie wszystko. Był rozdarty. Na cholerne dwie części. Jedna wiernie tkwiła u boku Mike'a oddając mu się w całości, druga zaś była gdzieś z dala od niego cierpiąca w agonii z tęsknoty, jednak szczęśliwa, że nie musi być tą drugą osobą w jego życiu.
Bo co on do cholery miał zrobić? Wrócić i udawać, że nic się nie wydarzyło, że wcale nie kazał mu wybierać? Że taki układ mu pasuje? Czy nadal chodzić po ulicy jak ostatni popapraniec?
- Chester!
Usłyszał i podniósł delikatnie głowę, jednak nie odwrócił się w żadnym kierunku. Ktoś go wołał, czy tylko mu się wydawało? Przez ostatnie dwa dni często słyszał imię Mike'a i miał wrażenie jakby każdy człowiek rozmawiał na jego temat. Czy to była obsesja?
Tak.
- Chester, to Ty?
Odwrócił się z niechęcią słysząc kobiecy i dość znajomy głos. JEJ widok nigdy nie poprawiał mu samopoczucia. Wręcz przeciwnie. Pogarszał je o jakieś... Bardzo.
- Jasne, dobij mnie i wbij mi nóż w plecy.
Wymamrotał pod nosem, zaciskając dłonie w pięści, które starannie ukrył w kieszeniach bluzy. Bluzy, która należała do Shinody, co uświadomił sobie praktycznie dopiero po dwóch dniach. Czy naprawdę wszystko musiało się kręcić wokół niego? Przecież nie był jedynym mężczyzną na Ziemi! Byli też inni przystojni pół-Japończykowie, o karmelowym odcieniu skóry i czekoladowych oczach, prawda?
- Co mówiłeś?
Pytanie Anny, która nagle pojawiła się przed nim znikąd, wyrwało go z drobnego zamyślenia.
- Nic.
- Masz chwilę? Chciałam pogadać.
- Jasne.
Odpowiedział wymuszając uśmiech i za wszelką cenę starając ukryć się swoją niechęć.
To nie tak, że jej nie lubił. Miał po prostu swoje powody, które nie pozwalały jej zostać jego przyjaciółką. Ich relacja pozostawała dość zdystansowana i taki stan rzeczy mu odpowiadał. Chociaż nie ukrywał radości na myśl, iż ich znajomość mogłaby ograniczać się do okazjonalnego "cześć".
Dziś jednak wyjątkowo nie miał humoru, ani ochoty by się z nią użerać. Naprawdę, czy ten dzień mógł być jeszcze gorszy?
Zdecydowanie tak, jednak dłuższą metę wolał o tym nie myśleć. Nie chciał zawczasu panikować. Bo przecież nie zatrzymała go po to, by powiedzieć, że planują z Michael'em ślub, prawda? Albo, że spodziewają się dziecka.
- Bo widzisz... Chodzi o Mike'a. Jesteś jego bliskim przyjacielem i pomyślałam, że może... No wiesz, mógłbyś z nim porozmawiać.
Patrzył jak zerka na niego nieśmiało i uśmiecha się niepewnie. I gdyby nie podpuchnięte oczy i przebłysk smutku w nich, to z pewnością zacząłby panikować i wymyślać różne czarne scenariusze. Na przykład jak jakiś ślub w Las Vegas, albo inne absurdalne rzeczy, które mogłyby odebrać mu jego Mike'a.
Tak, JEGO.
- Porozmawiać o czym?
Zapytał spokojnie, chociaż z niewiadomych powód jego serce zaczęło bić w szaleńczym tempie. Intuicja w postaci cichutkiego głosu w tyle jego świadomości szeptał ciągle o tym, że na pewno się pokłócili i... Jak bardzo okropnym człowiekiem był, ciesząc się z tego?
- Nie mówił Ci?
- Nie mówił czego?
Jego ton głosu stał się ostrzejszy, niż zamierzał. Robił się niecierpliwy. Przecież to mogły być jakieś dobre wieści dla niego, nawet jeśli oznaczało to bezpowrotną rozpacz dla stojącej przed nim kobiety.
- Zerwaliśmy i myślałam, że może porozmawiałbyś z nim, bo...
Przez ułamek sekundy cały jego świat stanął wraz z jego sercem i zdenerwowanym oddechem, a kiedy ponownie ruszył - jakby szybciej - poczuł jak wszystko w jego głowie wiruje w zawrotnym tempie. Jedynie co do niego docierało to zniekształcony i spowolniony głos wykrzykujący "ZERWALI!" i odbijający ten wyraz od ścianek jego umysłu.
Głośno wciągnął powietrze, gdy sens tego krótkiego zdania do niego dotarł. Czy ona właśnie powiedziała, to co on myślał, że powiedziała? Czy Mike naprawdę mógł to zrobić... Dla niego?
DLA NICH? Zaczął patrzeć we wszystkie strony, nie wiedząc gdzie mógłby podziać swój wzrok, który był wypełniony nadzieją.
Przez ułamek sekundy zatrzymał go na ciemnowłosej kobiecie i nienawidził siebie w tamtym momencie najbardziej na świecie. Nienawidził siebie za to, że jej ból sprawiał mu przyjemność. Za to, że kiedy on próbował powstrzymać uśmiech, jej oczy były pełne łez.
- Bo ja go naprawdę kocham.
Nienawidził siebie za to, że miał ochotę uśmiechnąć się do niej wrednie i rzucić bezmyślnie, że to on tak naprawdę go kocha, a następnie czerpać z tego chorą satysfakcję i przyjemność.
- Chester?
Spojrzał na nią nieprzytomnie, wracając myślami do rzeczywistości.
Patrzyła na niego z nadzieją w oczach, a on jedynie uśmiechnął się do niej, jakby był co najmniej najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i wskazał dłonią w dół ulicy.
- Ja... Ja pójdę z nim porozmawiać.
Wymamrotał nadal w stanie euforii i rzucił się biegiem w stronę jego drugiego domu, w którym czekał na niego najważniejszy mężczyzna na Ziemi. I nic więcej się nie liczyło, nawet kierowcy, którzy trąbili na niego, gdy tuż przed maskami ich samochodów przebiegał na drugą stronę.
Był tak cholernie szczęśliwy, że zignorował myśl, iż nienawidził siebie, za to, że okłamywał ludzi, którzy pokładali w nim swoje ostatnie nadzieje. Bo przecież oczywiste było to, że wcale z nim nie porozmawia. Kiedy echo rozniosło po mieszkaniu trzask drzwi, głowa pół-Japończyka natychmiast podskoczyła do góry. Z nadzieją wpatrywał się w przejście kuchni, a serce waliło w jego piersi niczym młot. Chyba niczego w swoim życiu nie pragnął bardziej, jak tego by ujrzeć Chester'a, rzucić się przed nim na kolana i zacząć przepraszać, błagając o wybaczenie.
I kiedy jego czekoladowe tęczówki spotkały się z ciemnymi oczami dwudziestoczterolatka, ulga spłynęła na niego tak ogromną falą, że stał po prostu przy tym blacie kuchennym sparaliżowany, nie mogąc się ruszyć. Z wielkim trudem już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale wydobył się z nich jedynie stłumiony jęk, gdy Chester przywarł całym swoim ciałem do jego zamykając go w desperackim i silnym uścisku.
Trzymając go w ramionach poczuł przez moment, jakby trzymał w nich małe, zagubione dziecko, które desperacko szuka uczucia i bliskości. Nawet nie zdał sobie sprawy z tego, że zaczął głaskać jego plecy, w uspakajającym geście.
Czując ciepły oddech na swojej szyi pewny uścisk na swoich plecach, wiedział, że dobrze zrobił. Że dobrze wybrał.
- Przepraszam.
Ich ciche, jednak pewne głosy złączyły się w jeden, wywołując tym u nich obu radosny śmiech. I nic więcej nie było im trzeba. Żadnych słów, wystarczyło samo to, że... Że po prostu BYLI. Byli dla siebie nawzajem.
------------------------------------------------------------
Cholera, chyba nie było mnie tu wieki, aż sama nie wierzę, że tu jestem i napisałam ten jakże beznadziejny rozdział.
Serio. Ludzie, to jest jakiś cud. Ale, żeby nie przynudzać, powiem tylko, że dziękuję wszystkim tym, którzy w dalszym ciągu we mnie wierzą i są upierdliwi, wypytując mnie czy nadal będę prowadziła to opowiadanie. Naprawdę, DZIĘKUJĘ WAM Z CAŁEGO SERCA.
No i nie byłabym sobą, gdybym nie dorzuciła tu piosenek.
Shadow Moses - Bring me the Horizon
Sleepwalking - Bring me the Horizon
I kochana IN THE END, które każdy oczywiście zna.
Zacznę od tego, że ostatnio katuję wręcz kawałki BMTH, które umieściłaś powyżej - są wspaniałe.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to ja chyba też jestem zła, bo cieszyłam się, jak głupia, kiedy Mike zerwał z Anną. TAK! NARESZCIE! JEST! CUDOWNIE! AAAAA.<3
I ten rozdział nie jest beznadziejny, jak to jest beznadzieja, to ja nie wiem, czym określić to, co aktualnie tworzę. Tylko mało mi i chętnie przeczytałabym z cztery razy dłuższy rozdział.
No więc teraz będzie między nimi dobrze, prawda?
Musi być dobrze, no. :3
I żądam kolejnego rozdziału szybciej! ;)
Pozdrawiam,
Kam.
Tak! Też się cieszyłam, że Mike zerwał z Anną. W końcu!! I podobało mi się to wprowadzenie (jak tam rozpisywałaś te literki słowa: "koniec").
OdpowiedzUsuńTak w ogóle Anna nisko upadła... Iść do przyjaciela (my wiemy, że kogoś więcej) chłopaka i prosić go, żeby namówił byłego do związku... Niby miłość i te sprawy, ale troche to żałosne z jej strony. (owszem, nie przepadam za nią w Twojej bennodzie).
No i ostatnia scena - gtatdp375jtmgd aaw :3 oby się im ułożyło.
Pozdrawiam i OBY NA KOLEJNY NIE TRZEBA BYŁO TYLE CZEKAĆ. :D
Niezalogowana Queen Anna
Weź wyjdź. Piszesz zbyt zajebiste rozdziały. A za tą przerwe to powinnam Ci tak dupe skopać że nie usiadłabyś przez tydzień (bulwers)!
OdpowiedzUsuńNo zgadnij kto :P
Czekałam na ten rozdział i czekałam i warto było, bo nawet ciężko jest mi dobrać słowa, by wyrazić jak bardzo mi się on podoba. Nigdy nie mów, że napisałaś beznadziejny rozdział, bo według mnie piszesz jedno z najlepszych opowiadań o LP. I choćbym miała czekać na następny rozdział kolejne 2 miesiące, to i tak nie przestane codziennie tu zaglądać w nadzieji, że może pojawiła się już kolejna notka. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dużo weny życzę
~Milena*
Już ci mówiłam, że rozdział jest po prostu przegenialny, wiesz też, co mi leżało po nim na sercu, więc chyba nie muszę pisać tego jeszcze raz...
OdpowiedzUsuńZa to mam inną wieść: nominowałam cię do Versatile Blogger Award.
Dużo weny i do następnego!
ok, nadrobiłam ten rozdział i wreszcie komentuję c:
OdpowiedzUsuńale nie poinformowałaś mnie, więc wina leży po Twojej stronie!
zresztą mniejsza o to, lepiej zajmę się rozdziałem xd
jak wiesz, to mój powrót do Bennody po dość długim czasie i muszę Ci powiedzieć, że świetnie się złożyło, że zaczęłam od Twojego bloga, bo Twoja twórczość ma zdecydowanie TO COŚ, przez co nawiedziła mnie ochota na Bennodę :3 teraz piszę naprawdę serio, strasznie mi się podobało i chcę Ci podziękować, bo teraz będę mogła zabrać się za czytanie, nadrabianie komentarzy i może nawet sama coś naskrobię xd
haha nawet nie wiesz, jak chciało mi się śmiać, kiedy Anna rozmawiała z Chesterem! cieszę się, że wreszcie wszystko się układa i ciekawi mnie, czy już masz zamiar skończyć tę historię, czy jeszcze dodasz jakiś wątek :3
ogólnie wręcz KOCHAM Twój styl, piszesz naprawdę genialnie, co powtarzałam 5874245745124658752 razy, ale teraz też nie mogłam się powstrzymać. myślę, że wreszcie powinnaś uwierzyć w siebie, dziewczyno!
no nic, życzę Ci mnóstwa weny :)
Boże kobieto piszesz zajebiste opowiadania . Powinnaś napisać książk:p . Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału . Wiem że napewno masz dużo racy a mianowicie szkoła itd. Ale ty poprostu musisz prowadzić tego boga . Ja już przeczytałam wszystkie rozdziały po dwa a może nawet wiecej razy . To było poprostu piękne ja Chester i Mike wadli sobie w ramion ze zwykłym słowem pezepraszm, chodź mogli powiedzieć sobie miliony słów, a wystarczyło przecietnie pezepraszam . Pozdawwiam i życzę Ci weny i dużo wolnego czasu :-)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całe opowiadanie i powiem ci woow *_* Kocham Cię za to!! <3
OdpowiedzUsuńCzasami miałam naprawdę łzy w oczach.. Tak dogłębnie to opisywałaś, a czasami śmiałam się do monitora tak, że aż moja mama wchodziła do pokoju sprawdzić, czy wszystko w porządku hah :D Kocham twój styl pisania i te wszystkie emocje, które przekazujesz bohaterom :)
Ale muszę być wredna ;) zareklamuję się z moim nowym opowiadaniem
http://myshadowoftheday.blogspot.com/
( oczywiście w szczególności poświęcone LP )
narazie tylko takie wprowadzenie, ale w kolejnych rozdziałach będzie bennodka, a z tego co czytałam, to za nią baardzo przepadasz ;-)
No nic, to ja kończę. Aaa i jeszcze życzę Ci duużo weny twórczej ! :D
Moim zdaniem genialnie zakończone. Tylko czekałam aż Mike zerwie z Anną, a ten koniec super :)
OdpowiedzUsuńNiedawno założyłam bloga i piszę tam opowiadania. Jest już jeden oneshot związany z Linkinami, a taki trochę inny. Zapraszam :)
To już koniec? Jesli tak to planujesz napisanie nowej Bennody?
OdpowiedzUsuńK O C H A M C I Ę!!! przeczytalam wszystkie rozdzialy w jeden dzien. plakalam, smialam sie, bylam podniecona i KAZDE SLOWO CZYTALAM Z OGROMNYM PRZEJECIEM. ryczalam jak opetana, w tej wczesniejszej notce, jak Mike sobie wyobrazal, ze Chester zyje. Jesli to czytasz, PROSZE CIE TYLKO O JEDNO. chyba sie zalamie, jak to opowiadanie sie skonczy. Nie wiem, czy mozna cos tu przedluzyc, ale jesli cos cie natchnie, zeby jeszcze cos napisac, NAPISZ!! chce, zeby to oppwiadanie bylo cholernie dlugie, BO JE KOCHAM, KOCHAM CIEBIE I TAK BARDZO CI ZA NIE DZIEKUJE! bede czekac wytrwale i cierpliwie, czekam na dalsze losy Bennody, nie poddawaj sie, trzymam za ciebie kciuki I PISZ JAK NAJWIECEJ! CALUSKI POZDRAWIAM!!!!<3
OdpowiedzUsuńAaaawwwhhh, kocham to. Kocham ciebie! Dziękuję, że piszesz i dajesz inspirację! Weny życzę :) <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nową Bennodę.. Nie wiem, czy nadaje się do kontynuowania. Wspomożesz? :)