poniedziałek, 10 września 2012

I'm sick of feeling...

  Za oknem już dawno zrobiło się ciemno, a my nadal tkwimy w tym pieprzonym pomieszczeniu, pieprzonego studia. Nie zrozumcie mnie źle, kocham nagrywać, kocham pisać teksty, ale jeśli mam to robić tylko i wyłącznie w obecności Mike'a, to szlag mnie trafia. Jest moim przyjacielem, nie mam nic do niego, tak dla jasności, tylko... To po prostu trochę skomplikowane.
  Próbuję się skupić i coś napisać, ale nie mogę, nie potrafię. Muszę wziąć się w garść, tłumaczę sobie. Musimy skończyć nasz trzeci album, tylko... Tylko, żeby go skończyć, to najpierw trzeba go zacząć, a ja kompletnie nie wiem jak. Nie mogę się skupić. Sfrustrowany, wstaję i rzucam zeszyt i długopis na kanapę, na której siedziałem przed chwilą. Chwytam bluzę, która leży obok i wychodzę bez słowa. W pośpiechu wyciągam z kieszeni spodni paczkę papierosów i zapalniczkę. Kiedy pcham drzwi, aby wyjść, czuję zimny powiew wiatru, który mocno we mnie uderza. Czuję zapach perfum Mike'a. Patrzę w dół. Cholera. Mam jego bluzę na sobie.
  Zdenerwowany wkładam papierosa między usta i odpalam go, zaciągając się. Muszę w końcu rzucić to cholerstwo, myślę. Jednak po chwili zdaje sobie sprawę z tego, że mówiłem już to tysiące razy.
  Chłodne powietrze mi pomaga. Oczyszcza moje myśli. 
W co ja się wpakowałem?
Ciężko udawać, że wszystko w porządku, gdy tak na prawdę nic nie jest dobrze. Chłopacy już zaczynają powoli się domyślać, że coś się dzieje, tego jestem pewien, ale póki co udaje, że wszystko gra. Gram na czas.
Gdy mam gorsze dni i ciężko ukryć mi to wszystko, siedzę przygaszony i cichy jak nigdy. Żałosne, myślicie. Zgadzam się, wyglądam wtedy na prawdę żałośnie, ale jestem ciekaw jak wy byście wyglądali czując się tak jak ja, gdybyście utknęli w takim gównie jak ja.
Czasem wolałbym nic nie czuć. Mam tego najzwyczajniej dość.
  Wyrzucam niedopałek, przygaszając go butem i pośpiesznie wracam do środka.
Kiedy wchodzę z powrotem do jednego z pokoi, Shinoda siedzi pochylony nad kartką papieru jak wcześniej. Nawet się chyba nie ruszył.
Siadam ponownie na kanapie i chwytam zeszyt.
Gapię się w białą kartkę zastanawiając się co napisać. I wiecie co?
Nic. Wielkie pieprzone NIC.
   Zdenerwowany odchylam głowę zamykając oczy. Ponownie czuję perfumy Mike'a. Szybko otwieram oczy.
Nie. To tylko jego bluza. Nie zdjąłem jej, gdy wróciłem.
Mimowolnie patrzę na przyjaciela.
Boże, przynajmniej raz chciałbym nie czuć.
Chwytam długopis.
"I’m sick of feeling..."

  Ponownie patrzę na skupionego Shinodę, który teraz trzyma na swoich kolanach laptopa i coś robi. Zapewne tworzy - a raczej próbuje stworzyć - jakieś nowe sample do piosenek, żeby mieć jakiś punkt zaczepienia.

"Is there nothing you can say?
Take this all away"

 Piszę kolejne słowa. Ręka zdaje się sama znajdować drogę do kartki i pisać to co czuję, to co siedzi mi w głowie.

"I’m suffocating!
Tell me what the fuck is wrong
With me!"  

  Co do kurwy nędzy jest ze mną nie tak?! Pytam sam siebie.
Powinienem nienawidzić mężczyzn, powinienem się wzdrygać na myśl o tych wszystkich rzeczach, ale nie...
A żeby Cię szlag, Mike.

"Put me out of my misery
Put me out of my fucking misery!"

  Nawet nie zdaje sobie sprawy, że patrzę cały czas na niego, na jego skupioną twarz. Lustruję wszystko, podbródek, usta, nos, policzki, oczy... Oczy, które zdają się mnie nie zauważać.
- Masz coś?
Pyta, a jego głos roznosi się echem w mojej głowie. Odrywa się od komputera i przeciąga się, by rozruszać obolałe mięśnie. Przerywam gapienie się na niego i zerkam w dół na swój zeszyt.
- Taa.

Mówię cicho, zerkając kątem oka na niego. Wstaje ze swojego miejsca i rusza w moim kierunku. Przełykam ślinę.
Siada obok mnie i bierze ode mnie zeszyt.
Przebiega wzrokiem po tym co napisałem i patrzy na mnie w ciszy.
- Co? 

Pytam. Czy on musi patrzeć na mnie tymi oczami? Mówię Wam, nikt inny nie ma takich oczu jak on, nikt na tym pieprzonym Świecie.
- To jest świetne, Chaz.

Mówi oddając mi zeszyt. Chaz. Lubię jak mnie tak nazywa. A raczej lubię to słyszeć w jego ustach. Lubię słuchać jego głosu, gdy wypowiada moje imię. Ogółem lubię jego głos...
Kurwa, Chester, ogarnij się! 
- Dzięki, staram się.

Opowiadam i znikam za zeszytem próbując dopisać kolejne słowa.

"I don’t know what to take
Thought I was focused but I’m scared"

  Możecie nazwać mnie tchórzem, ale boję się jak cholera. Czego, zapytacie?
Najbardziej tego, że go stracę. Jest moim najlepszym przyjacielem, nie chciałbym tego spieprzyć, tylko dlatego, że poprzewracało mi się w głowie.
- Idę po kawę.
Słyszę jego głos i kiwam tylko głową, próbując przywołać się do porządku.
 
"I’m not prepared"

  Jestem tchórzem i nie jestem gotowy, by komukolwiek o tym powiedzieć. Zabiorę to ze sobą do grobu. Zadbam o to, aby nikt się nie dowiedział.
Przynajmniej mam nadzieję, że mi się to uda.

"I hyperventilate

Looking for hope somehow somewhere"

  Przestań!
Próbuje powstrzymać obrazy przed moimi oczami. Mój pieprzonym umysł nie chcę, abym siedział cicho, dlatego przypomina mi to wszystko. Wszystkie chwile, gdy miałem okazję go dotknąć, albo kiedy to on dotykał mnie...
Boże, przestań!

"I’m my own worst enemy"

  Tak, to prawda. Sam siebie wykańczam. Jestem żałosny, wiem.

"Stuck in my head again
Feels like I’ll never leave this place
There’s no escape"

  Ile to się już ciągnie? Mógłbym powiedzieć, że od pierwszego dnia, gdy się poznaliśmy i dołączyłem do zespołu, ale nie powiem tego, bo bym skłamał. Wtedy wszystko było jeszcze normalne, byliśmy dobrymi kumplami, bez tego uczucia, którym go teraz darzę. Teraz muszę robić z tego wielki sekret. Tak na prawdę to wszystko zaczęło się, gdy pojechaliśmy w naszą pierwszą dużą trasę. Kilka miesięcy spędzonych wspólnie, w małym busie, w jednym pokoju hotelowym, na próbach dało się we znak. To było jakieś cztery lata temu.
Siedzę w tym już cztery lata i z dnia na dzień jest coraz gorzej.
Nie ma od tego ucieczki.

  Byłem tak pochłonięty pisaniem, że nie zauważam Mike'a stojącego za mną z dwoma kubkami kawy. Czyta wszystko co piszę.
Odstawia kawę na pobliski stolik, zabiera z moich dłoni zeszyt, nawet nie wiedząc ile bólu sprawia mi jego przypadkowy dotyk dłoni, która spotkała się z moją. Siada obok mnie i czyta tekst na spokojnie. Kiedy kończy, patrzy na mnie uważnie. Widzę, że się martwi.
Czemu mi to robisz, Mike?
Mam ochotę to wykrzyczeć.
- Czemu patrzysz tak na mnie? 

Pytam. Nie odpowiada.
No dalej, Shinoda, odezwij się! 
Patrzę na niego, ale on nadal nic nie mówi. Ani jednego, pieprzonego słowa.
- Mike!
- Co jest grane, Chester? 

Pyta spokojnie. Mam ochotę jęknąć i zarzucić kaptur jego bluzy, którą nadal mam na sobie, na swoją głowę i skulić się jak małe dziecko.
- Nic, a co ma być? 

 Śietna robota stary, na pewno się nie domyśli, że coś ukrywasz, jeśli ciągle będziesz unikał jego wzroku. 
- Spójrz na mnie, Chester.
A niech Cię szlag.
Podnoszę wzrok i zerkam na niego.
- Mów co się dzieje.
- Skąd pomysł, że coś się dzieje?
- Ten tekst wręcz wrzeszczy, że coś jest nie tak.

Przybliża się, dotykając mojego ramiona.
Nie rób tego Mike! 
- Pogadajmy.

Nie mów do mnie tym tonem, błagam.
Nie mów tak łagodnie, bo aż mam o ochotę wszystko Ci wykrzyczeć. Prosto w twarz. A potem przytulić się do Ciebie, poczuć Twoje silne ramiona wokół mnie, po to aby poczuć się bezpieczny.
- Nie musisz wszystkiego o mnie wiedzieć, Mike.

Słyszę swój chłodny głos i mam ochotę walić w ścianę. Głową.
Brawo, stary. 
- Nigdy Ci to nie przeszkadzało.

Zauważa sprytnie. I jak zwykle ma racje.
Pieprz się, Mike.
- Ale teraz przeszkadza.
- Martwimy się, Chaz.
- Nie potrzebnie.
N
ie mogę przestać używać tego zimnego tonu głosu. Jesteś taki przyjacielski, wiesz Chester?
- Chcę wiedzieć i chcę Ci pomóc.
Co chcesz wiedzieć, Mikey? Że Twojemu przyjacielowi popieprzyło się w głowie i tak po prostu się w Tobie zakochał? To chcesz wiedzieć? A może to, że zostawił dla Ciebie żonę, co?
No dalej, co chcesz wiedzieć?

- Mówiłem, że nie musisz wiedzieć wszystkiego! 

Wiem, jestem dupkiem. On się martwi, a ja na niego krzyczę, ale inaczej nie mogę. Inaczej on nie odpuści. 
- A teraz wybacz, ale wracam do pracy.
Chwytam długopis, przewracam kartkę i zaczynam pisać. Byle by tylko pozbyć się tego uczucia. On jednak nie rusza się z miejsca. Może z wyjątkiem podróży po laptopa, z którym wrócił na miejsce obok mnie. Siedzi tam coś robiąc, a w między czasie popija kawę i zerka na mnie. Czuję to.

"Let me apologize to begin with
Let me apologize for what I’m about to say"

  Możecie uznać mnie za totalnego psychola, ale zanim jeszcze rozwiodłem się z Sam, gdy leżała obok mnie, gdy przytulała się do mnie, ja rozmyślałem, jakby to było gdyby wiedział.
Chciałem mu powiedzieć, chciałem, ale jestem po prostu tchórzem. I z czasem uznałem, że lepiej by było, gdyby się nie dowiedział.

"But trying to be genuine was harder than it seemed"

  Bycie szczerym przychodziło mi przeważnie z łatwością, ale nie tym razem. Nie z nim. Nie o tym.

"Let me apologize to begin with
Let me apologize for what I’m about to say
But trying to be someone else was harder than it seemed"

  Udawanie kogoś kim nie jestem... Nie było łatwe, potem mnie to już zwyczajnie męczyło. Ciężko było udawać kochającego męża, gdy w myślach był on.
Ciężko było udawać, szczęśliwego faceta, który spełnia swoje marzenia, dowiadując się, że jego żona jest w ciąży. Nie zrozumcie mnie źle. Kocham mojego syna, całym moim sercem, ale jego narodziny oznaczały dalsze prowadzenie zakłamanego życia z Sam.
Udawanie kogoś kim nie byłem.

"But somehow I got caught up in between
Between my pride and my promise
Between my lies and how the truth gets in the way"

  Ciągnąłem to tak długo, że sam zaczynałem się gubić. Utknąłem w tym wszystkim. Utknąłem pomiędzy prawdziwym mną, a mną, którego chciała Sam, którego chciała jej rodzina i moja.
Poprzez małżeństwo z nią złożyłem niemą obietnicę, którą i tak złamałem.
Utknąłem pomiędzy prawdą i kłamstwem, które były dla mnie niczym chleb powszedni.

"The things I want to say to you get lost before they come

The only thing that’s worse than one is none" 

  Czuję jego wzrok na mnie i mam ochotę po prostu wykrzyczeć to wszystko. Ale gubię wszystkie słowa zanim nawet zdążę je poskładać w coś sensownego.
Mam Cię jako przyjaciela, najlepszego. Więc czemu mi to nie wystarcza? Przecież tylko gorszą rzeczą od tego wszystkiego jest nic. Jest brak Ciebie, więc czemu, kurwa chcę więcej?

"And I cannot explain to you

In anything I say or do or plan"

  Nie potrafię powiedzieć czemu. Nie potrafię wytłumaczyć. Mówię to, bo mówię, robię bo robię... Ale nie potrafię powiedzieć czemu, po co, dlaczego...
Stało się.

"I cannot explain to you in anything I say or do

I hope the actions speak the words they can"

  Mogę mieć tylko nadzieję, że kiedyś sam zrozumiesz i nie będziesz potrzebował moich słów, moich wyjaśnień. Wystarczą Ci tylko moje czyny. 

  Patrzy na mnie. To pali. Czasem kiedy on patrzy, ja oddałbym wszystko, aby przestał, a kiedy tak bardzo pragnę, by poświęcił mi swoją uwagę... Nic.
Podnoszę wzrok i patrzę. Ponownie zabiera mi zeszyt. Czyta i wiem, że znów będzie drążył temat.
- Chester...

Słyszę jego cichy głos. Nic nie mówię. Wstaje i wychodzę na papierosa.
Czuję ulgę, gdy zimne powietrze mnie otula. Jeden papieros. Drugi... Trzeci.
Czuję jego perfumy.
To nie ty, to tylko Twoja pieprzona bluza. 
Nie wierzę co się ze mną dzieje.
Co to wszystko ze mną zrobiło.
Jestem swoim najgorszym wrogiem.
Nie chcę tego dłużej czuć, nie chcę niszczyć sam siebie.
Czuję spojrzenie, które wypala mi dziurę w plecach. Podnoszę wzrok. Stoi w oknie i patrzy na mnie.
A niech Cię szlag, Mike.
Ruszam do góry. W ciszy wchodzę do pokoju i siadam na kanapie, przyciągając kolana do mojej klatki piersiowej.
Siada obok mnie.
- Mógłbym to nagrać?
Patrzę na niego.
Czemu miałbyś to nagrywać? 
- Po co?  

Pytam na głos zdziwiony.
- Czuję jakbym to ja to napisał, jakbyś wyjął moje myśli z głowy i przelał je tu, na tę kartkę.
O co Ci chodzi, Mike? 
Nie dociera to do mnie. Jakim cudem może czuć to samo co ja?
Próbuje to rozszyfrować, ale nie mogę. Nic nie przychodzi mi do głowy.
Znaczy... Mnóstwo mi przyszło do głowy, ale nic racjonalnego, oczywiście.
Bo szczerze wątpię, by okazało się, że czuje do mnie to samo, co ja do niego.
Ma dziewczynę, z którą planuje ślub.
Myśl o Annie, doprowadza mnie do szału. Nie lubię jej. Nic w niej nie lubię.
A jak pomyślę, że Mike się z nią pieprzy... Żeby to jeszcze! Przecież oni namiętnie się kochają, bądźmy szczerzy.
Tylko ja sam mogę sobie wciskać taki kit.
- Chester!

Mike potrząsa mną zaniepokojony.
Patrzę na niego.
Troska w jego oczach doprowadza mnie do szału.
- Mówię do Ciebie od kilku minut, a Ty nic!
- Przepraszam.

Mamroczę pod nosem.
Chester, Ty idioto, o czym Ty myślisz...
- Pytałem czy nie masz nic przeciwko, abym...
- Nie skąd, możesz to nagrać.

Odpowiadam szybko. Może to i lepiej. Ja będę miej cierpiał, przy wykonywaniu tego utworu.
Napisanie to jedno, a nagranie to drugie.
- Zrobiłem coś źle? 

W jego oczach widzę ból. Myśli, że to przez niego. Ma racje, ale mu tego przecież nie powiem.
- Nie, Mikey no co ty! Skąd Ci to do głowy przyszło?
- Unikasz mnie.
Na prawdę go unikam? Czy tylko blefuje, żeby zmusić mnie do mówienia?
- Wydaje Ci się.
- Nie, Chester. Albo mówisz mi co do cholery jest grane, albo...
Albo co, Mike? Poskarżysz się reszcie? Nic Ci to nie da. 
- ...albo odchodzę z Linkin Park.
Wiedziałem, że to powiesz. Ale jak już mówiłem, reszta Ci nie po... 
Zaraz!
Czy on właśnie powiedział, że...
O kurwa! 
Szybkie zerknięcie na jego twarz. On nie żartuje.
- Anna i tak uważa, że za dużo czasu poświęcam zespołowi, a za mało jej...
Nie wierzę własnym uszom. Podnoszę się wściekły z kanapy, na której siedzieliśmy, przerywając mu w połowie.
- Acha! Czyli teraz to Anna jest dla Ciebie ważniejsza od nas?! Ode mnie?!
Nie panuje już nad niczym.
Nie obchodzi mnie już nic. Nie obchodzi mnie co mu powiem.
Niech idzie do tej swojej...
- To ja zostawiłem Sam dla CIEBIE, a Ty śmiesz mi mówić, że odchodzisz?!
Może i to wszystko poszło za daleko. Może powinienem był najpierw zapytać go na spokojnie, czy przypadkiem nie żartuje, a potem zacząć panikować, ale po prostu... Coś we mnie pękło.
Po tym wszystkim przez co przeszedłem, on chce mi powiedzieć, że odchodzi? Że mnie zostawia?
- Chest...
Nie pozwalam mu dokończyć.
- Zamknij się, Mike i słuchaj uważnie! Robiłem wszystko, by nie niszczyć naszej przyjaźni, udawałam kogoś kim nie byłem, udawałem, że wszystko było, kurwa w porządku, przez cztery pieprzone lata, a Ty po tym wszystkim śmiesz mi tak po prostu mówić, że odchodzisz, bo Anna Ci tak mówi?! Nawet nie wiesz jak bardzo chciałem Ci powiedzieć...
Przerwałem, uświadamiając sobie jakie daleko zaszedłem i co miałem zamiar powiedzieć.
- Powiedzieć co, Chester? 

Pyta tak spokojnie, jak gdyby nigdy nic. Jakby mój wybuch gniewu, czy paniki - nazwijcie to jak chcecie - nie miał miejsca.
Pokręciłem głową. Nie powiem mu.
- Chaz...

On jak zwykle nalega.
Wstaje, podchodzi i staje przede mną, patrząc w oczy. 
- Powiedzieć co?
- Że Cię kocham, ok?!
Poddaje się. Wymawiam te słowa z jękiem. Jękiem cierpienia.
On się tylko uśmiecha.
- Też Cię kocham, stary, zrobiłbym dla Ciebie wszystko, jesteś dla mnie niczym bra...
- Mike! Nie rozumiesz?! Ja się w Tobie zakochałem...
Uśmiech znika.
Cisza. Ta cisza rani bardziej, niż najgorsza prawda.
- Ale co Cię to może obchodzić... Idź do niej i pieprz się z nią całą noc, Shinoda.

Dodaje gorzko.
Żałosne.
Wracam na kanapę, kuląc się w sobie.
No to już po wszystkim. Spieprzyłem swoją przyjaźń z najlepszym przyjacielem.
Łatwo poszło.
  Tyle lat, poszło się pieprzyć w jednej chwili. Jak domek z kart.
Mam zamknięte oczy. Czekam, aż usłyszę trzask zamykanych drzwi, ale nic takiego nie nadchodzi.
Siedzę tak, użalając się nad sobą, zamiast ratować to, co jeszcze można uratować, gdy nagle Mike łapie mnie za przód swojej bluzy, podnosi do pionu i popycha na ścianę. Nie otwieram oczu. Wiem co mnie czeka, pewnie dostanie mi się za to "idź do niej i pieprz się z nią całą noc."
Genialny tekst, Bennington. 
  Uderzenie jednak nie nadchodzi. Owszem, jego ręce zaciśnięte na jego własnej bluzie, którą mam na sobie, dopychają mnie jeszcze mocniej do ściany, ale zamiast mocnego uderzenia czuje jego gorące usta na swoich.
Chester, kurwa, przestań fantazjować i zrób coś! 
Mieć takie realne fantazje, to już choroba psychiczna...
Otwieram oczy.
Twarz Mike'a jest strasznie blisko mojej. Mogę zobaczyć każdy detal jego idealnej twarzy. A więc on na prawdę to robi!
Zamykam oczy i oddaje się chwili. Oddaje pocałunek.
  Czuję ulgę. Nie muszę udawać kogoś kim nie jestem, już nie.
Jego usta miażdżą moje, zaczyna brakować mi powietrza, ale boję się przerwać ten pocałunek, bo nie jestem pewny co będzie potem. Może dotrze do niego to co robi i zostawi mnie tu, trzaskając drzwiami i jadąc do domu.
Kto wie?
On sam przerywa pocałunek, a ja desperacko próbuję go ponowić, ale zostaję przygwożdżony do ściany. Patrzy na mnie uważnie, swoimi cudownymi oczami. Czeka, aż ja też podniosę wzrok i spojrzę mu w oczy, ale nie potrafię. Nie wiem co tam zobaczę.
- Chaz? 

Jego głos zmusza mnie do tego bym podniósł wzrok. Robię to bardzo powoli.
  Przez kilka sekund patrzymy sobie prosto w oczy. Czuję jak oblewa mnie zimny pot. Co teraz zrobi?
Zacznie się na mnie wydzierać? Wyśmieje mnie? A może wybiegnie bez słowa, żeby jechać i podzielić  się wszystkim z An...
Moje rozmyślenia zostają brutalnie przerwane przez jego usta, które wpiły się w moje, ssąc moją dolną wargę.
Uśmiecham się, gdy czuję jak bawi się moim kolczykiem na środku wargi.
Dreszcz podniecenia przebiega po moim ciele, gdy czubek jego języka przebiega po mojej górnej wardze. Uchylam moje wargi, niemal jęcząc w jego usta i błagając go, by mnie tak nie torturował i po prostu pogłębił pocałunek. Sam zrobiłbym to już dawno, ale jego ręce na bluzie ciągle przyciskały mnie do ściany, gdy tylko próbowałem.
Lubisz się nade mną znęcać, Shinoda, mam rację?
Moje dłonie, które do tej pory opierały się o jego tors, teraz sunęły po jego talii, przez plecy, aż w górę do samych barków. Moje paznokcie lekko wbiły się w jego skórę, przez koszulkę. Osiągnąłem cel, w końcu jego język wysunął się w moje usta, ocierając się o mój. Pieścił moje podniebienie, grając sobie z moim sercem w jakąś durną grę. Miałem wrażenie, że wyskoczy mi z piersi.
Jego silne dłonie zwolniły uścisk na bluzie i wsunęły się pod nią i pod mój T-shirt. Czuję jego gorące dłonie, na moim brzuchu, moich plecach i nie mogę wytrzymać, przerywam pocałunek, by głośno zaczerpnąć powietrza.
Co Ty ze mną wyprawiasz? 
Jeden pocałunek, a ja już niemal dyszę.
Jego dłonie opuszczają moje ciało. Czuję chłód który mnie ogarnia.
Mam zamknięte oczy i oddycham głośno, ale czuję wzrok na sobie i wiem, że na mnie patrzy.
Rozpina swoją bluzę, która nadal spoczywa ma moich ramionach i ściąga ją ze mnie. Uśmiecham się.
Wiem, że lubi moje tatuaże, lubi na nie patrzeć, sam mi powiedział to kilka razy.
Czuję usta na mojej szyi i przechodzą mnie dreszcze, gdy duże, ciepłe dłonie wracają na moje plecy. Podnoszą moją koszulkę i szybką ją ze mnie zrzucają. Znów odrywa się ode mnie, by popatrzeć na moje wytatuowane ciało.
Wiem, że je lubisz, ale ja tu cierpię katusze, Mike! 
Obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie całując mnie. Przyciąga mnie do siebie tak blisko, że zdaje sobie sprawę, że oboje jesteśmy nieźle podnieceni. Kiedy sobie to uświadomiłem, miałem wrażenie, że aż boleśnie podnieceni.
  Moje ręce szybko podążyły do jego idiotycznego swetra. Wyglądał w nim na prawdę pociągające, ale wolałbym, żeby teraz miał zwykły T-shirt, który można łatwo ściągnąć. Przecież to zajmie mi wieki, nim ja to z niego zdejmę!
Jęczę sfrustrowany.
On tylko się śmieje, swoim seksownym głosem i pomaga pozbyć mi się jego ubrań. Sweter wylądował szybko na podłodze, ale większy problem był z koszulą i cholernymi guzikami.
   Niemal ją z niego zdarłem, gdy w końcu udało nam się rozpiąć wszystkie guziki.
Moje dłonie zaczęły sunąć po jego sylwetce, całując jego szyje. Taki ciepły i taki cudowny...
Z całej siły odpycham się od ściany i podążam w stronę kanapy, obejmując go w pasie.
Całuje moją szyje, ramiona, tors, a ja staram się nie zapominać jak się oddycha.
Oboje lądujemy na kanapie.
Słyszę jego cudowny śmiech, gdy ja jęczę, czując jego biodra ocierające się o moją erekcję, która aż błagała o odrobinę uwagi.
- Zamknij się.

Mówię chrapliwie, przyciągając go do pocałunku.
Wiem, że i tak się śmieje, czuję jego uśmiech pod swoimi ustami.
- Jesteś okropny.

Dodaję, samemu śmiejąc się cicho. Kładę głowę na jego ramieniu, przodem do niego.
- Wiem, ale za to mnie kochasz.

Szczerzy się do mnie.
I nie tylko za to, Mike.
Nie mogę nic poradzić, uśmiech sam odnajduje moje usta.
Cisza. Słychać tylko nasze miarowe oddechy, które zdążyły się uspokoić. Leżymy tak, nie przejmując się koszulkami porozrzucanymi wokoło. Patrzymy na siebie. Czuję, że powoli zaczyna mnie dopadać senność.
- A Ty za co mnie kochasz?
Pytam pół żartem, pół serio.
- Za to że jesteś.

------------------------------------------------------ 
Moje pierwsze dzieło.(Oneshot) O ile dziełem to można nazwać...
Przepraszam z góry za dużo wulgaryzmów i mały wątek erotyczny, ale nie mogłam się powstrzymać.
Za błędy też przepraszam, tak na wszelki wypadek.
Mam nadzieję, że komuś się spodoba.
Teksty pochodzą w piosenek Given Up i In Between.

4 komentarze:

  1. Bardzo się cieszę, że napisałaś mi komentarz i zareklamowałaś swojego bloga, bo naprawdę mi się podobało to opowiadanie. Genialny pomysł z dobraniem tekstów. Jedną z głównych zalet LP są mądre, poruszające słowa, więc zapunktowałaś odopwiednim wykorzystaniem ich. Nie ma za co przepraszać, wątki erotyczne są... dobre. :3 Moje jedyne zastrzeżenie to przekleńswta. Sama ich używam, bo są dobrym środkiem perswazji i urozmaicają wypowiedzi, ale gdy są używane rzadziej to zyskują. Poza tym to naprawdę porządna bennoda. Mam nadzieję, że będzie tego więcej. I mam pytanie -masz twittera? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie :> idealnie oddajesz ich osobowości. Wszystko jest takie prawdziwe i szczere. Pisz więcej :)
    `Ashia

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, tak pisz dalej! Masz naprawdę wielki talent. Uwielbiam to krótkie opowiadanie( i tę parkę oczywiście:>), przeczytałm je już kilka razy i chyba zrobię to jeszcze raz. Szkoda, że nie ma kontynuacji:<...
    Jak dla mnie wszystko jest idealne, a te "przerywniki" dodają uroku całości postaci Chestera i sprawiają, że ukazuje się tu taki, jak go lubię najbardziej;). Mikey cudnie słodki i niewinny, a potem... - świetna koncepcja. Pomijam drobne błędy - każdemu się zdarzają, zaś koniec jest po prostu obłędny!
    Pisz dalej, please!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem zafascynowana Twoim opowiadaniem, to jest po prostu genialne! Czytając uśmiechałam się jak głupia do komputera ; ) zaraz zaczynam czytać inne wpisy, także dzisiejszy wieczór będzie udany ;>

    OdpowiedzUsuń